"Nie taki diabeł straszny…?" (cz.1/2)
James siedział w swoim sportowym wozie. Jak w każdy weekend, tak i w ten brał udział w wyścigach samochodowych. Dziewczyny w skąpych spodenkach i bluzkach ledwo zakrywających piersi były obowiązkową atrakcją tego dnia. James nigdy nie wybierał dwa razy tej samej, ale wszystkie miały ze sobą coś wspólnego – nogi do samej szyi, długie blond włosy, figurę modelki i im mniej ubrań na sobie tym lepiej.
John nie lubił zabawy
swojego przyjaciela, ale oczywiście jak przystało na „Cień”, brał udział w
weekendowych szaleństwach. Niejednokrotnie wyścigi przerwała policja i trzeba
było uciekać. Nikt nie wie jak, 2 lata temu, Johnowi udało się wyciągnąć Jamesa
z aresztu, ale się udało i to bez żadnych konsekwencji. Współzawodnicy nie
mieli wówczas tyle szczęścia i musieli wykonywać prace na rzecz miasta.
Zawsze po wyścigach
odbywała się impreza, na których był nie tylko alkohol i dziewczyny.
Weekendy to był jedyny czas,
kiedy niedostępny i arogancki „Model”, spędzał czas z kimś więcej niż Johnem i
kilkoma osobami ze studiów. Wykorzystywały to dziewczyny z uczelni. Dziewczyna,
która miała więcej szczęścia spędzała trochę czasu sam na sam z Jamesem, licząc
na związek.
Odkąd James przybył do
Ameryki, z nikim się nie związał, na uczelni był legendą. Bogaty, przystojny
chłopak, każda chciała go mieć, żadnej się nie udało.
W ulicznych wyścigach brał
udział kolega „Modela” i „Cienia” ze studiów, a jednocześnie 25-letni brat
Jose – Tom. James i Tom znali się bardzo
dobrze. Razem studiowali i często musieli przygotowywać wspólne projekty.
Zazwyczaj to John z innymi członkami grupy robił zadaną pracę. To Tom pokazał
kolegom ten opuszczony skrawek Atlanty idealny na wyścigi, poznał z ludźmi,
którzy umożliwili im branie udziału w wyścigach i wszystkim innym z tym
związanym.
W ten weekend pierwszy raz od bardzo dawna James
przegrał wyścig, zrezygnował z imprezy i ku
uciesze Johna pojechał do domu.
Coś nie dawało mu
spokoju…
* * *
Wypoczęta i w doskonałym
humorze Jose wraz z przyjaciółmi wracała z krótkich wakacji. Tak samo jak ona,
jej tata wyjechał. Pan Christopher postanowił odwiedzić swojego najstarszego
syna – Paula i jego rodzinę – żonę Kate i dwójkę dzieci.
Jose przy pomocy przyjaciół
postanowiła, że następnym razem gdy spotka „Modela” lub jego „Cień” porozmawia
z nim. Nie chciała, żeby sytuacja z przed lat się powtórzyła i żeby ktoś znowu
ją ośmieszał lub poniżał. Teraz była inną osobą, a nazywanie ją „sierotą”
bolało tak samo.
Po powrocie z nad jeziora Josephine
i jej brat w doskonałych nastrojach pojechali do domu.
Jose była pewna, że nic, ani nikt nie zepsuje jej tych ostatnich godzin
weekendu.
Weszła do domu, w salonie
ktoś był. Spojrzała… - „O nie!” W salonie siedział „Model”, Tom – jej brat i
jakaś dziewczyna, a przy kominku stał „Cień”. Alex rzucił bagaż i poszedł się
przywitać. Jose stała w otwartych drzwiach, omal nie zawadzając się o próg próbując
go przekroczyć. Tom zajęty dziewczyną nie zwrócił uwagi na siostrę, „Model”
zauważył ją pierwszy.
-
A tak, to nasza siostra, Jose – powiedział od niechcenia
Alex.
-
My już się znamy – to krótkie zdanie wyrwało Toma z zadumy nad
blondynką i razem z Alexem pytająco spojrzeli na siostrę.
Jose planowała
ucieczkę – nie mogła się zdecydować czy wystarczy schować się w swoim pokoju,
czy trzeba biec gdzieś dalej na ulicę.
Dziewczyna, która była niewątpliwie
w bliższych stosunkach z Tomem, przywitała się z jego siostrą. Jose weszła do
salonu i pech chciał, że potknęła się o zawsze zawinięty róg dywanu. Gdyby nie
pewne silne ramie upadła by, wywołując niewątpliwie śmiech u swoich braci i
zgromadzonych gości. Ku swojemu zaskoczeniu złapał ją James. Serce zabiło jej
mocniej, w głowie jej zawirowało. Koniec, wpadła po uszy… „Nie! STOP!”
Wyswobodziła się z uścisku, spojrzała na swojego wybawiciela i innych. Poczuła,
że się czerwieni. Nie odzywając się poszła do pracowni malarskiej zaczęła
malować. Obiecała sobie, że nigdy nie może zachowywać się przy nim
nieodpowiednio, musi wybić go sobie z głowy. Ale jak, skoro już nawet z płótna
wpatrują się w nią jego granatowe oczy…
Tydzień minął szybko, nie
odstępowała przyjaciół na krok, a oni jej, na wypadek gdyby znowu spotkała
Jamesa na uczelni. W tym tygodniu widziała go tylko raz, był przed nią na
schodach, specjalnie zwolniła, żeby uniknąć konfrontacji. Jednak nie zawsze
mógł jej ktoś towarzyszyć, James często bywał u niej domu i spotkania były
nieuniknione. „Model” zawsze potrafił coś takiego powiedzieć lub zrobić, że
doprowadzał Jose do płaczu (oczywiście nie na jego oczach). Denerwowała się
strasznie, nie potrafiła sobie z tym poradzić, ale i tak czuła to dziwne
uczucie jak na początku… motyle?, fajerwerki? Sama nie wiedziała, co to jest.
Przez wielu lubiany, przez innych nienawidzony. Teraz wybrał ją. Irytowało go
strasznie, że „zwykła”, brązowowłosa dziewczyna nie zwraca na niego uwagi,
milczy, nie odzywa się i unika. Gdyby inne były na jej miejscu… Ale ona nie jest
jak inne…
Pod koniec października
trzej bracia Jose - Alex, Daniel i Tom wraz z przyjaciółmi postanowili wyjechać
na kilka dni, robiąc sobie przerwę od uczelni, a w przypadku Daniela od pracy.
Pan Christopher - ojciec rodzeństwa, nie miał nic przeciwko, każdego wspomógł
finansowo, ale miał jeden warunek - mieli zabrać ze sobą siostrę i jej
przyjaciół, którzy również planowali wyjazd w to samo miejsce, w którym byli
ostatnio. Niezbyt zadowoleni chłopcy, razem z siostrą w jednym samochodzie,
przyjaciółmi Josephine w drugim i swoimi przyjaciółmi w trzecim pojechali nad
morze. Zatrzymali się w wynajętym domu nieopodal Charleston. Nie minęła
godzina, jak pod dom zajechał kolejny samochód z dwoma pasażerami – Jamesem i
Johnem – „Modelem” i jego „Cieniem”.
Jose nie wiele myśląc wyszła z
domu, nie mówiąc nic nikomu. W pośpiechu zapomniała komórki. Była
przyzwyczajona do samotnych spacerów, uspokajało to ją. „Dlaczego on tu jest?”
To miały być jej kolejne wakacje, jej kolejna ucieczka. Chciała o nim nie
myśleć. Na uczelni specjalnie z nią pogrywał, częściej bywał u Toma. W głowie
ciągle słyszała to co inni o nim mówili: „Arogancki dupek, który myśli, że
wszystko mu wolno”, „Nie jedna przez
niego płakała”, „Lubi się zabawić”, „Miał już chyba wszystkie”. Jose pokręciła
głową, przed oczami miała jego twarz. Nie mogła o nim zapomnieć. Szła coraz
szybciej w stronę morza.
od dawna piszesz takie opowiadania? :)
OdpowiedzUsuńnie :) to moje 2 podejście. Aż tak źle?
UsuńBardzo mi się to opowiadanie podoba. 😜
OdpowiedzUsuń